XXIV Jesienne Debiuty Poetyckie wywiad z gościem specjalnym
Gościem specjalnym XXIV Jesiennych Debiutów Poetyckich była znana poetka, malarka – Uta Przyboś. Pytania do wywiadu przygotowali uczniowie i uczennice z klasy 1g pod opieką p. Magdaleny Kobylińskiej ( gazetka „Lipa”).
Zapraszamy do lektury.
Bartosz Janiuk: Co jest Pani największą pasją?
Uta Przyboś: Zawsze miałam różnorodne zainteresowania. Lubię robić wiele rzeczy naraz. Świat i życie wydają mi się nieskończenie pasjonujące i tajemnicze. Ciekawe jest też odkrywanie samego siebie. Poszukiwanie prawdy.
Ciekawi mnie zajmowanie się malarstwem, poezją, ale i przyroda, historia, Kosmos. Matematyką, która mnie kiedyś fascynowała, nie mogę się już oczywiście, bez studiów, zajmować, ale zachwycająca jest na przykład sprawa ciągu Fibonacciego. Od piętnastego roku życia jeżdżę konno, o tym mogłabym długo. Pisząc te słowa zastanowiłam się jak ważna jest dla mnie wolność, co nie znaczy, że nie spełniam różnorodnych obowiązków. Jest to raczej czujność, która pozwala poszukiwać, a może i doskonalić się.
Bartosz Janiuk: Jak to jest być córką rozpoznawanego w całej Polsce poety?
Uta Przyboś: Myślę, że niewiele osób zna poezję, czyta. Jesteśmy krajem wtórnych analfabetów. Smutne to, może z czasem się zmieni.Wzrusza mnie kiedy spotykam kogoś starszego, który znał mojego ojca i pamięta mnie jako małą dziewczynkę.
Zaczynając pisać nie byłam pewna czy podpisywać swoje książki nazwiskiem „Przyboś”, bo to bardzo zobowiązujące, ale co tam, zaczęłam pisać późno, w innych już czasach – też myśląc o historii literatury – i na szczęście kulturalni ludzie nigdy mi nie powiedzieli, że to, co piszę do pięt nie dorasta poezji mojego ojca, nie mam z tym problemu, to moje życie, i skoro czuję, że bez pisania byłoby mi trudno żyć to się tym obciążeniem nazwiskiem nie przejmuję.
Julia Puzio: Jak spędzała Pani czas z ojcem w dzieciństwie?
Uta Przyboś: Tata lubił spacerować i zabierał mnie na te spacery. Drugie nasze mieszkanie było w osiedlu bloków niedaleko Parku Łazienkowskiego. Uczył mnie podziwiać majestat drzew, z kilkoma się zaprzyjaźniliśmy, jak Adam, nadając im imiona.
Niedawno przeczytałam „Sekretne życie drzew” – polecam – jeszcze lepiej rozumiem i odczuwam tę przyjaźń. Jeździliśmy razem na wakacje nad morze, w góry Tata później już nie mógł wyjeżdżać ze względu na serce, ale kiedyś jeździł na nartach i mnie do tego zachęcał (to też jedna z moich pasji). Codziennością życia bardziej zajmowała się mama, to raczej ona chodziła na wywiadówki, uczyłam się dobrze, ale czasami (teraz myślę, że bardzo niewinnie) rozrabiałam i kiedyś wybrał się Tata, żeby było „poważniej”.W dzieciństwie czytał mi książki, ale nie te dla dzieci, ale „Pana Tadeusza”, „Krzyżaków”. Sam w dzieciństwie nie miał na wsi dostępu do książek dla dzieci. Czytał tak, tłumacząc czasem dziecku niektóre słowa, że było to fascynujące i nie mogłam się doczekać dalszej lektury.
Kiedyś wszedł na drzewo, myślę, że nauczył mnie żeby nie przejmować się za bardzo konwenansami i tym „co ludzie powiedzą”. Odwagi życia.
Szymon Rutkowski: Czy kariera poetycka ojca była dla Pani inspiracją, aby pójść w jego ślady?
Uta Przyboś: Raczej odwrotnie. Poszłam na studia matematyczne, które przerwałam i zajęłam się malarstwem. Uważałam, że poezja ojca jest tak doskonała, że nie ma po co już się tym zajmować. Dopiero z czasem zrozumiałam czym dla mnie jest pisanie. Jestem późnym dzieckiem mojego ojca, więc dużo czasu już upłynęło od jego śmierci, powstało wiele wierszy różnych poetów, ja nie mam najmniejszej potrzeby „mierzenia się”
z jego poezją, a jak się okazało, mam potrzebę badania świata także słowami.
Gabriela Baczkowska: Czy trudno jest stworzyć dzieło sztuki?
Uta Przyboś: Powstaje teraz niezliczona ilość prac artystycznych, ale ile z nich ma prawdziwą wartość? Zawsze tworzono bardziej, lub mniej wartościową sztukę, teraz trudno w ogóle mówić o kryteriach. Co z tego, co powstaje, przetrwa próbę czasu? Zmieniają się też upodobania ludzi, przychodzą zachwyty tym co dla poprzednich pokoleń nie było wiele warte i odwrotnie: inne dzieła przestaje się cenić. Ale tak myśląc na bieżąco: i tak i nie. Niektórym przychodzą pewne rzeczy łatwo, inne w mozole. Wiedza, praca, kunszt i otwartość na nowe patrzenie mają znaczenie, ale kto wie kiedy z tego narodzi się coś naprawdę dobrego?
Gabriela Baczkowska: Czym dla Pani jest sztuka?
Uta Przyboś: To trudne pytanie, nie ma prostej definicji sztuki, ale mogę powiedzieć, że ciekawi mnie sztuka, która rozszerza moje postrzeganie świata, która daje mi radość z piękna, przenosi w inne światy, daje radość z kontaktu z innym człowiekiem poza czasami, w których dane nam było żyć. Wzbogaca i pogłębia moje istnienie, daje świadomość, mimo całego zła, wspólnoty ludzkości.
Dla mnie jako artystki (chociaż jakoś tak o sobie nie lubię myśleć) jest to radość tworzenia, poszukiwanie, czasem znajdowanie, ale które prowadzi wciąż na dalsze ścieżki. Jest zawieraniem mojego skrawku czasu w obrazach i słowach.
Jakub Wysocki: Czego należy unikać w poezji?
Uta Przyboś: Łatwizny, sztampy. Nieszczerości wobec samego siebie.
Liwia Łukianiuk: Czy dostrzega Pani w swoim codziennym życiu poezję?
Uta Przyboś: Wydaje mi się, że zadając tak pytanie autor myśli o poezji jako o sentymentalnych wzruszeniach, opisach pejzaży, które niosą nieokreślone zadumanie, o pięknych opisach i uczuciach. Tak, to też jest poezja, ale dla mnie poezja to najostrzejszy lancet języka, dzięki któremu staramy się zrozumieć nasze istnienie, przeżyć chwile dogłębniej, wielostronniej, mądrzej. W tym sensie wszystko jest materiałem na wiersz, a czy będzie on bardziej, lub mniej udany, czy będzie potrafił zabrzmieć w innym człowieku to inna sprawa.
Oliwia Kołodziejczyk: Co i dlaczego najbardziej lubi Pani malować?
Uta Przyboś: Lubię malować, choć to często jest droga mozolna. Myślę, że w przeciwieństwie do wielu artystów, muszę mieć powód, pomysł żeby zabrać się do pracy. Myślę przeważnie cyklami prac. Nie interesuje mnie powielanie jednego pomysłu na obraz w nieskończoność, coś nowego musi mnie zafrapować, i muszę wymyślić dla tego nową formę malarską. Ostatnio malowałam serię „Po”. Powiedzmy, że to troszkę ikony, trochę zastanawianie się nad przeistoczeniem po śmierci, a teraz, w długie zimowe wieczory, wzięłam się za portrety zwierząt, które wyginęły za mojego życia. Nigdy nie spojrzę im już w oczy. I wiem co chcę malować jak dni staną się dłuższe, będzie więcej światła.
Aleksandra Zielińska: Jakiej rady udzieliłaby Pani młodym artystom?
Uta Przyboś: Żeby nigdy nie stracili zadziwienia i zachwytu światem i swoim istnieniem. Żeby nie kierowali się modami, żeby byli autentyczni, żarliwi, ale i pokorni, z dystansem do siebie.